Ktoś ważny nas okłamał?

Dążąc do zgodnych polaryzacji - utopijnie?

W Polsce latami już tocząca się walka między zwolennikami PiS a PO, umowną prawą a, też umowną, lewą stroną, chcącymi, by było (w przyszłości) jak było (w ich wymarzonej przeszłości), i tymi chcącymi zmian. Walka wydająca się nie mieć nigdy końca i wyraźnego zwrotu lub zmiany może nie walczących aktorów, ale podmiotów, które reprezentują, i twardych idei.
Polska nie jest tu odosobniona. Dodajmy do tego choćby jeszcze tylko Stany Zjednoczone (Biden i Trump) i Brazylię (Lula a Bolsonaro), a mamy już przed oczami naprawdę kawał spolaryzowanego "lokalnie" świata.
https://unsplash.com/photos/FYzUGU5-9R4
Ta polaryzacja wykańcza ten świat. Nie skupiamy się na rozwoju (swoim i swojego kraju), bo priorytet (który wyklucza poprzednie cele) ma walka z naszymi przeciwnikami. Czy zastanawiamy się w ogóle, czy i jak to zmienić? Czy uznajemy to za oczywiste, nie do zmiany i wręcz jakoś potrzebne?
Stwórzmy więc kraje (suwerenne jedne od drugich, jak do tej pory), gdzie będzie można w pełni legalnie i szczęśliwie żyć na dwa, skrajnie od siebie różne, sposoby. Niech pierwsi mają zakaz aborcji, eutanazji, dotacje dla kościoła, matek i emerytów. Nie powstanie w ich części kraju i za ich pieniądze żaden nowy budynek (chyba, że będzie to np. przedszkole), póki pięknie nie zostaną odnowione stare dwory i pałace. To wszystko będzie zaś miało odwrotne odbicie u drugiej grupy osób.
Jak wyglądałoby procedowanie ustaw w tych nowych tworach? Czy po zaostrzeniu ich w jednym wypadku w jedną, a w drugim w drugą stronę byłyby tam jeszcze potrzebne nowe prawa?
Powstaje jednak pytanie, czy nie można po prostu dać praw, których chce jedna ze stron, wszystkim (inaczej, w chwili obecnej przynajmniej, raczej się nie da). Wtedy np. tylko chętni (a dokładniej potrzebujący jej) korzystaliby z możliwej aborcji. Ten "nośny" przykład od razu nam chyba pokazuje, że właśnie tak się nie da.
Czy ludzie (ze strony A i B) byliby wtedy szczęśliwi? Czy ich polityczno-życiowego szczęścia nie napędza walka na praktycznie otwartym froncie, bez żadnych blokad (patrz ugód)? I czy do tego nie trzeba by jednak 2 razy więcej krajów, np. Polski A i Polski B?
Coraz ciężej znaleźć wspólne prawa, bo coraz ciężej o wspólne wartości większości. Coraz mniej z nas mieni się katolikami, więc coraz ciężej po prostu opierać życie na wartościach chrześcijańskich (co, warto zaznaczyć, nie oznacza, przynajmniej od razu i w całości, totalnego upadku ludzkości).

#upadek chrześcijańskich wartości #utopia

Komentarze