Ktoś ważny nas okłamał?

Różnice między wyborami do Sejmu i Senatu oraz jak to właściwie wygląda

Powoli (a dla wielu być może też wręcz zdecydowanie za szybko) zbliżamy się do roku 2022, a po nim będzie... wyborczy rok 2023. Z tej okazji przyjrzyjmy się nieco zasadom tych wyborów.

Byśmy może nie z pamięci, ale przynajmniej jakoś wiedzieli, dlaczego partia X, dostawszy x% głosów do Sejmu, ma w nim ostatecznie inną liczbę mandatów i nie inaczej jest z partią Y.

Zanalizujmy właśnie wybory do Sejmu, które są proporcjonalne, więc mandaty dzielone są między komitety, które zdobyły największe poparcie (powyżej zwyczajnego progu wyborczego 5% lub 8% dla koalicji). Zastosowanie przy tym ma tzw. metoda d'Hondta (1841-1901). zgodnie z nią (od razu przynajmniej niektórych uspokajam, że po teorii będzie jeszcze praktyka):

1. rozważamy liczbę głosów ważnych oddanych razem na listy każdego z komitetów wyborczych, które przekroczyły próg wyborczy,

2. dzielimy te liczby przez kolejne liczby naturalne, co tworzy malejący ciąg ilorazów (więc wyników dzielenia) danego komitetu,

3. ilorazy te porównujemy z wynikami wszystkich komitetów i ustawiamy je od największego do najmniejszego,

4. przydział mandatów według tej kolejności: od wyniku najwyższego do najniższego do momentu, gdy liczba dostępnych miejsc będzie wyczerpana.

A teraz czas na obiecaną praktykę.

Startowały 4 komitety A, B, C i D i każdy przekroczył próg wyborczy. Do podziału są 4 mandaty, dlatego poniżej mamy cztery dzielniki.

Chcemy teraz uzupełnić wiersze z dzielnikami 2, 3 i 4. Wiersz z dzielnikiem 2 uzupełniamy, dzieląc wynik z dzielnika 1 przez 2, dla dzielnika 3-dzielimy (też wynik dla dzielnika 1) przez 3 itd. Finalnie wygląda to więc następująco.

Przechodzimy teraz do przedostatniego kroku 3 z naszej instrukcji. Liczby z tabeli ustawiamy od największej do najmniejszej. Interesują nas "tylko" 4 pierwsze liczby w tym ciągu, bo mamy tylko 4 mandaty do obsadzenia. Te liczby to więc w kolejności: 960 (A1), 600 (B1), 540 (C1) i 480 (A2). Mandaty otrzymują więc komitety A (2) oraz B i C po jednym, bo do komitetu A należały 2 liczby z ciągu 960, 600, 540 i 480, reszta zaś to "liczby" komitetów B i C. Żadnego mandatu nie dostaje zaś komitet D. O ile to, że komitet A, B i C dostaną po jednym mandacie, wydaje się w pełni logiczne, to czwarty mandat dla komitetu A zamiast D to właśnie "sprawka" stosowania omawianej metody, która zaszkodziła tu komitetowi, który przekroczył odpowiedni próg wyborczy, ale mimo tego nie dostanie żadnego mandatu. Choć z drugiej strony w omawianym przypadku taka sama ilość mandatów (po jednym) dla wszystkich partii również byłaby mocno niesprawiedliwa, bo komitet A uzyskał ponad 2 razy więcej głosów niż D.
Ciekawostką o metodzie d'Hondta jest fakt, że (według danych z 2019 roku) 16 na 27 państw członkowskich UE stosuje tą metodę w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To (jedno z państw już w Unii nie jest): Austria, Belgia, Chorwacja, Republika Czeska, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Węgry, Luksemburg, Polska, Portugalia, Rumunia, Słowenia, Hiszpania and the Wielka Brytania (z wyłączeniem Irlandi Północnej). Nie stosuje się więc jej m. in. w Niemczech.
W obecnej, III RP metody d'Hondta nie stosowano w wyborach w latach 1991 (stosowano wtedy metodę Hare'a-Niemeyera) i 2001 (zmodyfikowana metoda Sainte-Laguë).


#wybory #metoda d'hondta

Komentarze