Ktoś ważny nas okłamał?

Rozważania polityczne

Rząd przegłosował za drugim razem ustawę uznającą Rosję za państwo wspierające terroryzm i jednocześnie bezpośrednio odpowiedzialne za zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych (lot MH17) w lipcu 2014 r., kiedy to zginęło 298 pasażerów i członków załogi, a także za katastrofę samolotu polskich sił powietrznych (lot 101) w Smoleńsku w kwietniu 2010 r., w której zginęło 96 osób znajdujących się na pokładzie, w tym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, urzędnicy polskiego rządu, wysocy rangą dowódcy wojska polskiego i NATO oraz członkowie polskiego parlamentu. Ale podział w naszym społeczeństwie jest już tak duży i pewne znudzenie tym też tak duże, że już nam to spowszedniało, choć wywoływało konkretne emocje. Już po prostu tak musi być: Polska się ośmiesza nawet w tak ważnej sprawie jak de facto po prostu oskarżenie Rosji o krwawą agresję na Ukrainę i w sprawie domniemanego zabójstwa polskiego prezydenta, Kaczyńskiego. Bo w dokumencie stwierdzającym niekwestionowaną prawdę dotyczącą bestialskiego ataku Rosjan na Ukraińców ośmiesza się, mówiąc o tym, że już grubo ponad 12 lat temu Ci sami Rosjanie zamordowali nam prezydenta, a my zrobiliśmy z tym... nie, nie nic, mamy właśnie tą ustawę. Zwraca uwagę rozróżnienie w tym dokumencie dwóch katastrof, samolotu linii malezyjskich i polskiego Tupolewa. Z jednej strony bezpośrednia odpowiedzialność za zestrzelenie, w skrócie więc (przynajmniej dla mnie) jego zestrzelenie. Z drugiej zaś strony odpowiedzialność (już bez stwierdzenia, czy pośrednia, czy bezpośrednia) za katastrofę, więc nie wybuch, podłożenie bomby prowadzącej do katastrofy czy właśnie wspomniane zestrzelenie.
Mówiło się, że głosowanie tej ustawy miało przykryć głosowanie nad obroną ministra Ziobry, gdzie o ile jego obrona była raczej pewna, mogło po prostu wypłynąć sporo negatywnych argumentów o jego pracy. Ale jesteśmy jeszcze tylko trochę po tym wszystkim, Ziobro obroniony i działa dalej (wręcz w najlepsze), a ustawa, o aspekcie międzynarodowym, z nami została.
Drugim przykładem naszego (polskiego) kontrowersyjnego działania na szeroko rozumianej arenie międzynarodowej było wetowanie unijnego pakietu pomocy dla Ukrainy (Polska robi to jako ostatnie państwo Unii, odpuścili już Węgrzy). Sprawa ukraińska jest oczywiście ważna, również, a może w szczególności w tym unijnym towarzystwie, dla polskiego rządu, ale chcemy najpierw coś ugrać. Węgrzy ugrali coś ze swoim KPO, my chcieliśmy w sprawie 15% podatku korporacyjnego w UE.
Czyli można zrobić coś z mniejszym szumem (jeśli jeszcze nie jest to jasne, to przykład drugi) lub zrobić tylko ten "szum" (z szumem), nie robiąc raczej nic konstruktywnego.

To tak jak postępowanie Cristiano Ronaldo (obecnie) i Stanów Zjednoczonych (zdecydowanie bardziej ogólnie patrząc). Ronaldo, myśląc chyba, że kluby zatrudniają (przynajmniej też) pomniki, nie graczy, którzy realnie dają coś drużynie, oferuje się przez swoich agentów coraz innym i coraz gorszym klubom. A Amerykanie? Mówią po... angielsku, nie amerykańsku. I nie mówcie mi, że to American English, bo to tak, jakby Polacy mówili po niemiecku w wersji polskiej i nic sobie z tego nie robiąc, osiągali sukcesy na arenie międzynarodowej.
Lubię analogie, również, a może i szczególnie do świata sportu (zawsze będę pamiętał, gdy jeden kolega na egzaminie do motywu tułaczki Odyseusza przywołał przykład tułania się po niższych ligach jednego z polskich klubów). To dla mnie czasami wręcz doskonale oddaje życiowe sytuacje.

#Polska #tułaczka #Odyseusz

Komentarze